CZŁOWIEK


Miłość w laboratorium

"On (poeta): Mario, kocham cię. Kocham tak, jak nikt przedtem i potem. Jak nikt na świecie. Jak nikt w dziejach. Tak nie kochał ani Dante, ani Don Juan. Miłość. Czy ty rozumiesz, co to jest miłość?

Ona (medyczka): Rozumiem. Jest to psychiczna hipermetamorfoza prowadząca do hipercenestezji, co w konsekwencji daje angiopatyczną neurastenię."


Konstanty Ildoefons Gałczyński
Teatrzyk Zielona Gęś "Miłość"
1947



Miłość można opisywać pod różnym kątem. Obecnie jej spłaszczona wersja jest silnym narzędziem, które chętnie wykorzystują media i koncerny reklamowe. Gazety, bilbordy, telewizja, muzyka rozrywkowa albo nawet zwykły szampon do włosów atakują nas erotycznymi podtekstami. Obok tego poezja, romantyczne westchnienia... oraz niekończące się telenowele i ich przejmujące wątki miłosne. Gdyby nie miłość, być może nie powstałyby jedne z najbardziej poruszających i niezwykle subiektywnych dzieł literackich albo malarskich, a kompozytorzy straciliby jedną z najczęstszych inspiracji swoich utworów muzycznych. Cały ten romantyczny nastrój jest w stanie rozwiać... nauka. Co ona ma do powiedzenia na temat miłości?

Przepis na miłość:
Zakochaniu się towarzyszą trzy składniki. Naukowcy odkryli, że podczas zakochania nasz mózg tworzy struktury produkujące duże ilości dopaminy. To właśnie ona jest związana z uczuciem nagrody, euforią, pragnieniami albo uzależnieniem. Co ciekawe, dopamina jest produkowana również podczas zażywania narkotyków, takich jak na przykład kokaina. Nie bez powodu stan zakochania przypomina uzależnienie od jakiejś substancji. To właśnie dopamina jest winowajcą idealizowania drugiej połówki oraz patrzenia na świat przez różowe okulary.

Na pewno słyszeliście o zbawiennym działaniu czekolady. Po jej zjedzeniu wydzielają się w mózgu "hormony szczęścia". Substancję produkowaną podczas spożywania czekolady neurobiolodzy nazywają serotoniną. Jest ona wydzielana również podczas zakochania, co skutkuje uczuciem odprężenia.

Koniec krótkiej listy składników uwieńcza oksytocyna. Ten neuroprzekaźnik odgrywa bardzo ważną rolę w naszym miłosnym spisku, ponieważ odpowiada za przywiązanie się do drugiej osoby i podtrzymuje więź. Według badań, podczas spotkań z ukochaną osobą nasz mózg dezaktywuje struktury znajdujące się w korze czołowej i ciemieniowej, które są odpowiedzialne za wytwarzanie wrażenia złych emocji. W konsekwencji nie pozostaje nam nic innego, jak stracić dla kogoś głowę...

Przy tym wszystkim przydałoby się, aby druga osoba odwzajemniała nasze uczucia. Eliksir miłości na razie nie istnieje. Nawet gdyby istniał, to skąd by wiedział, na którą konkretnie osobę ma zadziałać? Obecnie możemy jednak w warunkach laboratoryjny odtworzyć stan zakochania.

Czy wiedza o miłości zdeterminowanej impulsami wędrującymi po siatce neuronów nie jest przerażająca? Uważam, że romantyczna i empiryczna wersja zakochania nie muszą się wykluczać. Podobnie jest z obrazami - to fale odbite od farby, które padają na siatkówkę. Kolory są wytworem naszego umysły, a kształty wrażeniem zbudowanym przez nasz mózg. Czy te fakty w jakikolwiek sposób ujmują pięknu malowideł? Tak samo jest z miłością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz