ŚWIAT

ŻADNYCH GRANIC
Chyba od zawsze zajmujemy się systematyzowaniem. Nadajemy nazwy, wydzielamy grupy i uogólniamy. To wszystko wyzwala w nas wrażenie, że nasz umysł jest w stanie ogarnąć świat. Doświadczenie z jednym elementem grupy analogicznie wpływa na postrzeganie pozostałych elementów składowych. W rezultacie sprawia to, że wydaje nam się, że wiemy o świecie więcej, niż zdołaliśmy poznać. Jednym z przykładów systematyzowania są granice państw. Ich rola administracyjna jest z pewnością ważna, jednak ja skupię się obecnie na społecznym znaczeniu granic.

Każda utworzona na mapie granica rysuje się również w naszej świadomości. Dzielimy - tu jest moje, a tam twoje. Tak, jakbyśmy nie mogli stanowić jedności. Staramy się szukać różnic, które jeszcze bardziej pogłębiłyby naszą odrębność, wyjątkowość. Niektórzy kłócą się z Litwinami o Mickiewicza. Czy jego narodowość mogłaby coś zmienić; czy ze względu na pochodzenie moglibyśmy być z niego bardziej dumni, albo odwrotnie? Wielokrotnie podkreślałem, że jestem równie dumny z Mikołaja Kopernika, Jacka Karpińskiego, Marii Curie, Marka Kamińskiego, Ludwika Zamenhofa, Fryderyka Chopina czy Jacka Trzmiela (Jack Tramiel), co z Walta Disney'a, Stephena Hawkinga, W. A. Mozarta albo Billa Gates'a (nie sposób wymienić wszystkich). Czy mam choćby jeden powód, aby sukcesy tych pierwszych były bardziej doniosłe od osiągnięć tych drugich?

Budujemy hermetyczne getta, które usprawiedliwiają naszą obojętność wobec świata. Nieznajomy Polak z Krakowa dla Gdynianina jest ważniejszy od nieznanego dziecka z Zambii... Jak dużą różnicę sprawiłoby, gdybyśmy byli jednym narodem. Duży dystans Europy od Afryki wystarcza, abyśmy nie musieli myśleć w skali globalnej. Tymczasem każdy z nas może adoptować dziecko w Afryce. Za 5 złotych zambijska rodzina jest w stanie przeżyć przez tydzień.

A Ty na ile wyceniasz ludzkie życie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz